10.„PASJA” reż Mel Gibson (2004)
Choć uważam się za osobę wierzącą to szczerze nienawidzę tego filmu. Tak samo jak nienawidzę Mela Gibsona za najobrzydliwszą i zarazem najbardziej prymitywną formę manipulacji uczuciami widza. Reżyser z mistycznej historii zrobił tani horrorek. Zrobił to jednak na tyle sugestywnie, że ujął tym rzesze wiernych, zwłaszcza z ramienia Radia Maryja, traktujących wiarę według manichejskiego wzoru odwiecznej walki dobra ze złem. Kto potrafi choć trochę głębiej spojrzeć na krwawe widowisko od razu zauważy, że „ten król jest nagi”.
9.„TAJEMNICA BROKEBACK MOUNTAIN” reż. Ang Lee (2005)
Film ważny głównie ze względu na nietypowe i odważne ukazanie tematu homoseksualizmu. Lee z reżyserską maestrią potrafi opowiedzieć o miłości dwóch mężczyzn bez egzaltowania ich odmienności, czy seksualnej orientacji. To jest po prostu historia nieszczęśliwego związku pomiędzy dwojgiem ludzi, którym okoliczności zewnętrzne (konserwatywny, homofobiczny Teksas)nie pozwalają na wspólne szczęście. Może to i banalne, ale film Anga Lee z pewnością zapisze się do kanonu filmów wszechczasów.
8.„REQUIEM DLA SNU” reż. Daren Arronofsky (2000)
Ten film należy już do grona kultowych. Głównie za sprawą rewolucyjnego, jak na tamten czas montażu. Reżyser, dzieląc ekran i ukazując równolegle dwie sceny, lub też przyspieszając ,bądź zwalniając taśmę filmową, tworzy niezwykle sugestywny obraz społeczeństwa zdegradowanego poprzez wszelkiego rodzaju uzależnienia. Począwszy od twardych narkotyków, poprzez telewizję, a kończąc na zwykłej potrzebie miłości, Arronofsky kreuje świat uzależniony od nałogów.
7.„SPIRITED AWAY” reż. Hayao Mijazaki (2002)
Ten film to ukoronowanie dorobku japońskiego reżysera. Dzięki niemu Mijazaki stał się znany i popularny w stanach i Europie. Nagle okazało się, że są na świecie twórcy animacji, których filmy nie mają nic wspólnego z hollywoodzkim kanonem, a mimo to mogą zdobyć rzesze fanów na całym świecie.
6.„KING KONG” reż. Peter Jackson (2005)
Poza faktem, że uwielbiam ten film trudno mi stwierdzić, że jest on w jakimś aspekcie przełomowy dla kina. Niemniej nigdy do tej pory postać wygenerowana w komputerze nie dała tak sugestywnej i emocjonującej kreacji aktorskiej. Nawet Gollum z „Władcy Pierścieni” musiał w tym wypadku ustąpić pierwszeństwa olbrzymiej małpie. Jak dotąd są to najdoskonalsze filmowe efekty specjalne.
5.„SHRECK” reż Andrew Addamson (2001)
Nie jestem specjalnym fanem shrekowego humoru. Jednak to właśnie on stał się znakiem firmowym niemal każdej kolejnej animacji. A sam shrek jest chyba jedną z najlepiej rozpoznawalnych filmowych postaci na świecie. „De gustibus...”
4.„TAŃCZĄC W CIEMNOŚCIACH” reż. Lars Von Trier (2000)
I znów nowatorskie ujęcie hollywoodzkiego gatunku. Lars Von Trier ożenił musicalową konwencję z jej absolutnym przeciwieństwem, czyli surowo realistyczną dogmą. W efekcie powstało przejmujące dzieło, będące niezwykle istotnym i szczerym głosem w kwestii kary śmierci.
3.„GLADIATOR” reż. Ridley Scott (2000)
Wielki powrót legendarnego Ridleya Scotta, narodziny nowej gwiazdy – Russela Crowe'a, deszcz oscarów i niezapomniane kwestie, jak choćby ta: „Are'nt you Entertained!?” Jeden z najlepszych i najpopularniejszych filmów o starożytności.
2.„WŁADCA PIERŚCIENI – TRYLOGIA” reż. Peter Jackson (2001,2002,2003)
Długo wyczekiwana ekranizacja tolkienowskiej sagi stała się mega przebojem. Zyskała zarówno aprobatę widzów, jak i krytyków (czego efektem było łącznie 17 oscarów!). Swoim rozmachem przebiła wszystko, co widziano do tej pory. Są jednak i malkontenci (po części się do nich zaliczam), którzy twierdzą, że Jackson w nagromadzaniu wizualnych atrakcji zapodział gdzieś ducha książkowego oryginału. Niemniej jest jedno z największych filmowych wydarzeń nie tylko tej dekady.
1.„AVATAR” reż. James Cameron (2009)
Film nie miał jeszcze swojej polskiej premiery (25 grudnia 2009), a już mówi się, że jest to największe filmowe wydarzenie od czasów premiery pierwszego filmu dźwiękowego. Choć pewnie jest to przesadzone porównanie, to sam fakt jego użycia świadczy o wadze tego przedsięwzięcia. Są już zresztą pierwsze niezwykle pochlebne recenzje, w których wielokrotnie powtarzany jest zwrot: „Widowisko, jakiego świat nie widział”. Czy tak jest rzeczywiście? Zobaczymy. Tak więc to pierwsze miejsce na liście to taki kredyt zaufania. Ale jakoś dziwnie jestem o nie spokojny.
No też się o Avatarze naczytałem, trzeba będzie zobaczyć. A Amercian Beauty? Ponoć zrewolucjonizowało scenariopisarstwo.
OdpowiedzUsuńNo "American Beauty" jak najbardziej. Ale to nie ta dekada (1999).
OdpowiedzUsuńO, byłem przekonany, że 2000.
OdpowiedzUsuńCo byś wskazał z polskich filmów?
No z polskich to chyba na pierwszym miejscu "Dzień Świra". No i pewnie też "Edi". A swoją drogą taki ranking też byłby ciekawy.
OdpowiedzUsuńWięc czekam na takowy! :)
OdpowiedzUsuńzgodze sie co do władcy pierscieni(ale jako nr 1)nr2 to gladiator a nr3 to the hangover!!!;d
OdpowiedzUsuń