Zacznę od tego, że większych niespodzianek nie ma. Zgodnie z oczekiwaniami na najwięcej nagród szanse mają dwa filmy: „Avatar” i „The Hurt Locker”. W kategorii najlepszy film są tylko dwa niewielkie zaskoczenia: ambitny film science-fiction „Dystrykt 9” i przesłodzony, moralizatorski „The Blind Side”, którego obecność w tej kategorii można jedynie tłumaczyć niespodziewaną popularnością wśród amerykańskiej publiczności.
Nominacje aktorskie też nie zaskakują, choć trzeba przyznać, że role pierwszoplanowe są w tym roku wyjątkowo ubogie i mało wyraziste (dla porównania przypomnijmy sobie chociaż zeszłoroczne zetawienie: Sean Penn jako „Milk”, czy Kate Winslet w „Lektorze”).
W przypadku filmów animowanych cieszy wyróżnienie dla francuskiego „Sekretu księgi Kells”, a jednocześnie martwi pominięcie przebojowych „Klopsików i innych zjawisk pogodowych”.
Sporym zaskoczeniem jest wyróżnienie za zdjęcia wyjątkowo nieudanej szóstej części przygód Harrego Pottera. Wśród nominacji za charakteryzację zabrakło natomiast takich filmów jak „Dystrykt 9”, czy „Parnassus”. Rewelacyjny „Sherlock Holmes” Guya Ritchie powinien zostać wyróżniony za montaż, skończyło się jednak tylko na nominacjach za scenografię i muzykę.
Skoro jesteśmy przy muzycznych kategoriach, warto zauważyć brak nominacji dla piosenki z „Avatara” a także utworu U2 z filmu „Brothers”. Podwójnie wyróżniono za to wyjątkowo wtórne kompozycje z „Księżniczki i żaby”.W kategoriach dźwiękowo-wizualnych króluje oczywiście „Avatar”. Zaskakuje natomiast brak wyróżnienia za niezwykle widowiskowe efekty do „2012”.
Z wielkich nieobecnych z żalem muszę wymienić bardzo przejmującą „Drogę” Hillcoata. Ten film z pewnością zasługiwał na kilka nominacji. Dziwi też brak dobrze przyjętego „Where The Wild Things Are” Spike'a Jonze.
A kto zwycięży 7 marca? Zakładam, że „Avatar” i „The Hurt Locker” podzielą się równo ilością nagród. Wróżę jednak, że tą najważniejszą dostanie film Bigelow. Chociażby dlatego, że wielu akademików z pewnością chce nauczyć pokory znanego ze swojej próżności Camerona. No i oczywiście „The Hurt Locker” jest lepszym filmem. Ten argument jednak rzadko przeważa podczas oscarowych wyborów.
Mnie natomiast wkurza obecnosc na liscie filmu Hurt Locker - obraz bardzo ładny i trzymający w napięciu, ale wartswa "przesłania" (jakiekolwiek by ono ni było) na poziomie bardzo niskim. "mięskie" zabawy głównych bohaterów i żenujące teksty o tym jak to jest na wojence są strasznie męczące. Za dużo Ameryki... ale Amerykanie to lubią ;-) i stąd nominacja...
OdpowiedzUsuńmnie "Hurt Locker" też nie powalił i dziwią mnie zachwyty wokół tego filmu. Ot solidne wojenne kino. Nic ponad to.
OdpowiedzUsuń