wtorek, 3 listopada 2009

OBCY W NAS

W kilku filmach s.f. obecnego i minionego sezonu wyraźnie widoczna jest pewna ideowa tendencja. Polega ona na odwróceniu dotychczasowo prezentowanych ról „obcych” (w szeroko pojętym znaczeniu tego słowa) i „swoich”. Takie odwracanie filmowych ról nie jest niczym nowym w tym gatunku i najczęściej wiąże się z pewnym politycznym przewrotem ideologicznym. Najbardziej oczywisty przykład z przeszłości to ukazywanie obcych w amerykańskich filmach z lat 50-tych, a więc z okresu zimnej wojny, jako złowrogich najeźdźców oraz kontrastujący wobec tej wizji hippisowski w wymowie styl filmów Spielberga („E.T.”, „Bliskie Spotkania...”), przekornie i zaskakująco wówczas ukazujący kosmitów jako łagodne, niosące pokój istoty. Takich przewrotów było później w kinie jeszcze kilka, nie zawsze ściśle związanych z aktualna polityką, ale często przynajmniej o nią zahaczających.
Obecnego przełomu trudno nie wiązać z polityką, a właściwie krytyką polityki, prowadzonej za niedawno zakończonych rządów Busha, czy szerzej - ugrupowań konserwatywno - republikańskich.
W ciągu zaledwie kilku miesięcy na ekranach kin pojawiły się co najmniej trzy tytuły science-fiction( a wkrótce pojawi się kolejny), w których następuje załamanie się opozycji „obcy-swój”.
W „Terminatorze - Ocalenie” (reż. McG) mamy sytuację, w której wzbudzający największą sympatię widzów, a także najbardziej uczuciowy bohater - Marcus Wright, jest robotem przekonanym o tym , że jest człowiekiem. Jednak kiedy odkrywa okrutną prawdę o sobie, jego czyny nie przestają być mniej heroiczne, czy napełnione troską o innych. Rzekłbym, że wręcz przeciwnie. W historii, w której podział na dobrych i złych jest dość oczywisty, następuje załamanie tej oczywistej opozycji. Bo oto bohater uznany przez odbiorcę za „swojego” okazuje się „obcym”.
Ten sam problem, ale z nieco innego punktu widzenia ukazuje( bardzo zresztą wizualnie podobny do czwartego „Terminatora”) „Dystrykt 9”(reż. Neill Blomkamp). Tu jednak z początku nie mamy konkretnej sugestii, kogo należy obdarzyć sympatią. Zarówno „swoi” przedstawiciele zbrojeniowej korporacji, jak i „obcy” kosmici mogą wzbudzać w podobnym stopniu odrazę. Z czasem dopiero nasza sympatia wyraźnie zmierza w kierunku „krewetek”(głównie za sprawą wyróżniającego się emocjonalnie i intelektualnie rebelianta i jego rozbrajającego dziecięcym infantylizmem syneczka) i nieszczęsnego głównego bohatera. Jednak w jego przypadku nie tyle należy mówić o autentycznej sympatii, co zwykłym współczuciu. Marcus jako antybohater pakuje się w sytuację na tyle tragiczną, że dopiero kiedy zatraca swoje odrażające „ja” i zaczyna stawać się jednym z „nich” staje się postacią, o której losy zaczynamy się troszczyć.
Ideologiczna wymowa filmu jest wręcz podstawówkowo klarowna. Problem segregacji rasowej i ogólnie pojętej nietolerancji inności ubrany w sztafaż s.f. zyskuje jednak nader świeży, wyjątkowo sugestywny wymiar.
W przypadkach obu tych filmów mamy jednak dość standardową prawidłowość opowiadania historii z ludzkiego punktu widzenia. I oto właśnie wchodzi na ekrany film animowany, który o ile technicznie pozostaje daleko w tyle za hitami dreamworksa, czy pixara, o tyle ideowo jest wyjątkowo nowatorski. W filmie „Terra 3D” Mamy bowiem ukazaną historię walki o planetę między obcymi a ludźmi, opowiedzianą z punktu widzenia obcych. Ich rodzima planeta zostaje zaatakowana przez kosmiczna flotę ludzi, gotowych nie liczyć się z żadną przeszkodą w imię konieczności przedłużenia gatunku. Na szczególną uwagę zasługuje tu postać admirała, którego wygląd zewnętrzny jak i poglądy jakie reprezentuje, upodabniają go aż zbyt nachalnie do poprzedniego prezydenta republikanów.
Dylemat moralny przed jakim staje zarówno główny bohater, jak i młodzi widzowie nie jest jednak tak oczywisty. Tym bardziej cieszy fakt, że nie karmi się dzieci i młodzieży bezmyślnymi papkami, ale również produkcjami zmuszającymi do nieco głębszej refleksji.
Na tle tych filmów (a zwłaszcza tego ostatniego) zbliżająca się megaprodukcja Jamesa Camerona, „Avatar” wypada mało oryginalnie, jeżeli chodzi o fabułę(nie będę pisał o czym ma być film, bo wszystko jasno wynika ze zwiastunu, który można obejrzeć po kliknięciu w obrazek poniżej). Prawdopodobnie będzie tylko kolejnym przykładem rozliczenia się kina sf z systemem politycznym, który w imię walki o demokrację, za priorytet wyznaczał sobie militarną dominację nad tzw. „narodami łobuzerskimi”. Myślę, że dla Busha problem rozróżnienia na „obcych” i „swoich” po prostu nie istniał.

10 komentarzy:

  1. Celne spostrzeżenia dot. nowych SFilmów. Mam nadzieję, że będziesz często aktualizował nowego blogaska. Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fenkju weri macz. Postaram się by aktualizacje były częste i ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  3. czyzbyś już widział avatara?? ja jeszcze nie. ale po treilerze moje oczy wyszły mi z głowy. i zanim nie obejżę, będę twierdził że to mistrzostwo świata (zerknij na treja po lolku - bedziesz wiedział o co cho :))
    być może nie będzie fabuły jak w d9, ale nadrobi to na pewno wizualizacja pioniera fx :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A i "Marcus"??
    Chyba Vicus van De Vee
    :P

    czepiam się, nie?

    OdpowiedzUsuń
  5. "Avatara" całego zobaczyłem oczyma wyobraźni i stwierdzam, że wizualnie jest faktycznie powalający, ale jeśli chodzi o fabułę-przewiduję wielkie rozczarowanie.
    I racja: "Vicus", nie "Marcus". Mea culpa

    OdpowiedzUsuń
  6. vicus van de mewee :)
    avatar - widze tak:
    na planetę x przybywa weteran wojny jakiejś tam, w nagrodę, lub na rechabilitację nie ma nóg).
    naukowcy własnie wymyślili myk, że nasz bohater moze wcielić się w postać z gry, która dzieje się notabene w realu na tej planecie właśnie. zostają stworzlone humanoidalne stworzenia, do których bezpiecznie można przełączyć całe nasze ja. nasz soldat ma chwilowe opory.. ale w końcu się przełamuje, zwabiony możliwością ponownego stania na własnych nogach. procedura transferu przebiegła pomyślnie i nasz boh. wyrusza na przygodę w swiecie.
    tam ma kłasty, poznaje samiczkę, mają lowe, przechodzi następne levele i gdy już przeszedł cały game, zdaje sobie sprawę, że nie chce wracać z powrotem do swiata w którym musi siedzieć na wózku widlowym czy cuś. więc postanawia zostać w tym nowym ciele, w tym nowym swiecie. niestety, jego bossowie nie patrzą na to przychylnym okiem - więc mamy rewolucję. A jak znam Camerona, to wcale nie musi się to skończyć hapiendem ;)

    Pozdr.

    OdpowiedzUsuń
  7. + wizualka, + 3d i mamy miazgę :)
    ja czekam

    OdpowiedzUsuń
  8. hehe pisałem to zanim zobaczyłem treiler #2
    :)
    jesu ale sie rozpisuję - własnie wyczerpałem limit postów :D

    Jeszcze raz pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie no ja też czekam oczywiście, bo jestem fanem takich historyjek. Ale przyznasz, że schemat ten był powielany już tyle razy... Po prostu po trailerze nie spodziewam się fabularnego zaskoczenia. Ale jak się ten fakt przełknie to oczywiście może być zajebista frajda z samego oglądania.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dawaj, dawaj! Dobrze piszesz:)

    OdpowiedzUsuń