



Z okazji dość dawnej już premiery najnowszej produkcji ze stajni Dreamworks Animation, jak również nadchodzącej premiery studia Pixar, pozwoliłem sobie zrobić podwójny ranking, najlepszych, moim zdaniem filmów reprezentowanych przez obie konkurujące ze sobą wytwórnie. Na pierwszy ogień idzie studio Spielberga. Oto pięć moich dreamworksowych faworytów:
„Uciekające kurczaki” 2000
Bardzo udany wynik współpracy Dreamworksa z angielskim studiem Nicka Parka, autora kultowej serii z Wallacem i Gromitem. Zrealizowana tradycyjną techniką animacji poklatkowej komedia ma swój niewymuszony wdzięk i humor, a przy tym pozbawiona jest jakichkolwiek znamion hollywoodzkiego lukru i dydaktyzmu. Zarazem jednak nie oferuje wiele więcej niż inne tego typu produkcje.
„Kung Fu Panda” 2008
Ten film może poszczycić się przede wszystkim wizualną maestrią (chyba nawet Pixar nie dorównał do tej pory graficznym osiągnięciom tej produkcji). Wspaniałemu dizajnowi postaci wtórują ich barwne osobowości, z tytułowym Pandą na czele. Film jest też śmieszny, co nie zawsze dremworksowi się udaje.
„Mrówka Z” 1998
Pierwszy projekt studia oparty wyłącznie na grafice komputerowej. Dziś widać, że efekt wizualny jest daleki od perfekcji. Jednak siła filmu tkwi w fabule, a ta jest wyjątkowo, jak na film dla dzieci, mroczna i przepełniona okrucieństwem (nigdy nie zapomnę sceny, kiedy Z dodaje otuchy konającemu koledze, a dokładnie jego odłączonej od reszty mrówczego ciała, głowie), jednak odwaga twórców nie poszła na marne. Film wciąż wywiera ogromne wrażenie i jest nośnikiem słusznej tezy o zwycięstwie jednostki nad masą.
„Jak wytresować smoka” 2010
Wielki triumf wytwórni i animacji dla dzieci. Jest to jeden z tych filmów, które wywołują podobne wrażenie, co jazda Rollercoasterem. Fabułka niby infantylna i schematyczna, ale brawa należą się twórcom za wspaniałą (chyba równie dobrą jak w „Kung Fu Pandzie”) grafikę i powrót do tradycji, kiedy historia w filmie dla dzieci nie była wyłącznie pretekstem do gagów i popkulturowych nawiązań (patrz: „Shreck”), a z widz z kina wynosił coś więcej, niż tylko puste pudełka po popcornie.
„Książę Egiptu” 1998
Pierwsze i zarazem najlepsze, jak dotąd dziecko Dreamworksu. Twórcy niemal zupełnie wymknęli się wszelkim artystycznym i fabularnym kompromisom, typowym dla tak drogich przedsięwzięć. Obrazy zapierają dech najwyższym malarskim poziomem, a historia Mojżesza nigdy wcześniej, ani później nie została opowiedziana równie sugestywnie i przejnująco. No i ta wspaniała muzyka Hansa Zimmera...
Pod koniec przygody Alicja dochodzi do wniosku, że cała Kraina Czarów nie jest snem, a jej mieszkańcy są prawdziwi tak jak ona. Pomijając fakt, że w książkowej „Alicji” konkluzja była względnie odwrotna, trzeba zauważyć, że Tim Burton dołożył wszelkich starań, abyśmy my widzowie uwierzyli w „prawdziwość” świata przedstawionego. I udało mu się. Pod koniec seansu doznałem całkiem prawdziwego ataku mdłości...
OCENA: 2,5/6
Zacznę od tego, że większych niespodzianek nie ma. Zgodnie z oczekiwaniami na najwięcej nagród szanse mają dwa filmy: „Avatar” i „The Hurt Locker”. W kategorii najlepszy film są tylko dwa niewielkie zaskoczenia: ambitny film science-fiction „Dystrykt 9” i przesłodzony, moralizatorski „The Blind Side”, którego obecność w tej kategorii można jedynie tłumaczyć niespodziewaną popularnością wśród amerykańskiej publiczności.
Nominacje aktorskie też nie zaskakują, choć trzeba przyznać, że role pierwszoplanowe są w tym roku wyjątkowo ubogie i mało wyraziste (dla porównania przypomnijmy sobie chociaż zeszłoroczne zetawienie: Sean Penn jako „Milk”, czy Kate Winslet w „Lektorze”).
W przypadku filmów animowanych cieszy wyróżnienie dla francuskiego „Sekretu księgi Kells”, a jednocześnie martwi pominięcie przebojowych „Klopsików i innych zjawisk pogodowych”.
Sporym zaskoczeniem jest wyróżnienie za zdjęcia wyjątkowo nieudanej szóstej części przygód Harrego Pottera. Wśród nominacji za charakteryzację zabrakło natomiast takich filmów jak „Dystrykt 9”, czy „Parnassus”. Rewelacyjny „Sherlock Holmes” Guya Ritchie powinien zostać wyróżniony za montaż, skończyło się jednak tylko na nominacjach za scenografię i muzykę.
W kategoriach dźwiękowo-wizualnych króluje oczywiście „Avatar”. Zaskakuje natomiast brak wyróżnienia za niezwykle widowiskowe efekty do „2012”.
Z wielkich nieobecnych z żalem muszę wymienić bardzo przejmującą „Drogę” Hillcoata. Ten film z pewnością zasługiwał na kilka nominacji. Dziwi też brak dobrze przyjętego „Where The Wild Things Are” Spike'a Jonze.
A kto zwycięży 7 marca? Zakładam, że „Avatar” i „The Hurt Locker” podzielą się równo ilością nagród. Wróżę jednak, że tą najważniejszą dostanie film Bigelow. Chociażby dlatego, że wielu akademików z pewnością chce nauczyć pokory znanego ze swojej próżności Camerona. No i oczywiście „The Hurt Locker” jest lepszym filmem. Ten argument jednak rzadko przeważa podczas oscarowych wyborów.
Cameron dowiódł swej reżyserskiej zręczności, tworząc spójną kompozycję narracyjną. Nie popełnił też błędu Lucasa z trzech ostatnich epizodów „Gwiezdnych Wojen”, czyli nie przedłożył efektów specjalnych nad emocjonalne relacje między postaciami. Cameron ewidentnie skupia się na dwójce głównych bohaterów, starając się uwiarygodnić ich miłość (miał wprawę po „Titanicu”).
Wbrew niektórym opiniom efekt 3D jest niezwykle sugestywny właśnie dlatego, że nie służy taniemu efekciarstwu w stylu strzał lecących na widownię. Jest jedynie (aż) tłem pomagającym widzowi uwierzyć w wielowymiarowy świat Pandory.
Jest w filmie kilka fantastycznie zaaranżowanych scen (Neytri starająca się dobudzić Jake'a podczas natarcia buldożerów).
Trzeba przyznać, że jest to porządne kino rozrywkowe dla całej rodziny...
„Avatar” jest filmem familijnym. Jego poziom intelektualny porównywalny jest do poziomu „Króla Lwa”. Równie dobrze epos Camerona mógłby być koleną produkcją spod znaku Disneya. I choć nie ma w tym nic złego (osobiście jestem fanem tych filmów, a zwłaszcza „Króla Lwa”), to jednak po twórcy „Terminatorów” i „Obcych” spodziewałem się czegoś nieco dojrzalszego.
Liczne zarzuty, że fabuła filmu jest schematyczna i pełna zapożyczeń, są słuszne. Mnie jednak bardziej bolał fakt, że film jest tak prosty fabularnie, by nie powiedzieć banalny. I na nic tu kontrargumenty w stylu „Gwiezdne Wojny też były banalne, ale...”. W trylogii Lucasa (tej pierwszej) mamy pewien proces związany z przemianą bohatera. Droga Skywalkera od popychadła do wielkiego Jedi była rozciągnięta na trzy ponaddwugodzinne filmy (ok 7 godzin!), a tu cały ten proces mamy skumulowany w jednym niespełna trzygodzinnym filmie. Przemiana bohatera jest tu po prostu cholernie niewiarygodna. Nic też dziwnego, że uproszczeniu uległy wątki, które z pewnością zasługiwały na rozwinięcie, nie mówiąc już o konstrukcji postaci.
Na tej skrótowości traci też całe, stworzone przez Camerona uniwersum. Wbrew zamiarom twórcy Pandora zdaje się być mało ciekawą krainką, składającą się tak naprawdę z elementów świata ziemskiego, tylko nieco zmodyfikowanych. Wizja Pandory jest zwyczajnie mało oryginalna.
No i przede wszystkim ofiarą uproszczeń pada sama wymowa film, kumulująca się w powitalnym zwrocie tubylców: „Widzę cię”, co ma znaczyć „rozumiem cię, widzę twoją duszę”. Wartością nadrzędną jest więc dogłębne, szczere poznanie świata i ludzi. Nie należy oceniać powierzchownie, opierając się na stereotypach i schematach. To dość zabawne, bo właśnie na schematach i stereotypach oparty jest film Camerona.
OCENA: 4/6
W tym roku może być o tyle ciekawie, że praktycznie nie ma jednoznacznych faworytów, jest za to kilka całkiem ciekawych filmów z szansami na nagrody. W tym roku też Akademia zmieniła nieco zasady: do Oscara w kategorii „najlepszy film” będzie nominowanych aż dziesięć pozycji. Oto moja prywatna prognoza na tę kategorię:
-A SERIOUS MAN
Czarna komedia spod ręki braci Coen zbiera świetne recenzje. Panowie zresztą rzadko zawodzą, a Akademia lubi ich wyróżniać (czego dowodem oskarowe zwycięstwo filmu „To nie jest kraj dla starych ludzi” w 2008 roku)
-AVATAR
Ma już na koncie nominację za najlepszy dramat do Złotych Globów. Jest też filmem na tyle przełomowym pod względem produkcji (a przecież to właśnie producenci odbierają nagrodę za najlepszy film), że wyróżnienie go wśród najlepszych obrazów roku jest jedynie formalnością.
-BĘKARTY WOJNY
Mój zdecydowany tegoroczny faworyt. Tarantino znów pokazał klasę i tym razem amerykańscy krytycy byli wyjątkowo przychylni. Nic dziwnego. W końcu ten film to wspaniała uczta na cześć amerykańskiego kina.
-BYŁA SOBIE DZIEWCZYNA
Film z cyklu miłych, ładnych i świetnie zrealizowanych. Nic ponad to ale myślę, że Akademii to w zupełności wystarczy.
-THE HURT LOCKER
Jeżeli można już wstępnie mówić o tegorocznych faworytach, to z pewnością jest wśród nich „The Hurt Locker”. Film konsekwentnie zgarnia wszystkie przedoscarowe wyróżnienia i coś mi się wydaje, że to właśnie on będzie triumfował podczas tegorocznej gali.
-INVICTUS
O tym filmie wiem niewiele. Jednak nazwiska reżysera (Clint Eastwood) i aktorów (Morgan Freeman, Matt Damon), oraz tematyka filmu (epizod z życia Nelsona Mandeli) to idealny przepis na nominację.
-DZIEWIĘĆ
Kolejny, po oscarowym „Chicago” musical Roba Marshalla to podobnie jak poprzedni film idealny zbiór oscarowych składników. Myślę, że filmowi nie przeszkodzi nawet wtórność tematu (adaptacja broadwayowskiego musicalu, będącego adaptacją filmu opowiadającego między innymi o produkcji filmu) ani słabe recenzje.
-PRECIOUS
Od paru lat panuje wśród Akademików moda na nominowanie filmów niezależnych nagradzanych na festiwalu w Sundance. W tym roku również nie zabrakło reprezentanta z szansą na nominację. Oby sam film okazał się lepszy od zeszłorocznego nudnawego „Juno”.
-THE ROAD
Ten film to moje wielkie nadzieje na nominację. Klimatyczna postapokaliptyczna wizja świata podana w kameralnym, świetnie zagranym sosie, to coś co tygryski lubią najbardziej.
-W CHMURACH
Tak naprawdę jest to najmniej przeze mnie lubiany oscarowy faworyt. Szczerze pisząc nie mam zielonego pojęcia co takiego widzą krytycy w tej mdłej, pretensjonalnej tragikomedyjce, z tych co to można sobie obejrzeć środę wieczorem przy kolacji. I jeszcze ten nijaki George Clooney... Szczerze odradzam.
Ogłoszenie nominacji 2 lutego.